Gdyby Michał Anioł był muzykiem – na pewno grałby jazz...
Krótko o istocie...
Sztuka - to emocje twórcy i odbiorcy. Ponadczasowy talent Michała Anioła „ożywiał” zimny marmur, a każda jego rzeźba posiada duszę i naturalne emocje, bo to odczucia twórcy, bo to jego improwizacja „na temat”. To właśnie jest też istotą jazzu.
A dla kontrastu - Bach, Mozart, Beethowen doprowadzili kompozycję muzyki i jej konstrukcję do doskonałości. Zmuszeni jednak trzymać się ściśle ustalonych reguł i formy notacji stworzyli dzieła, które swoją doskonałością onieśmielają tak, iż najlepiej brzmią jednak w oryginalnym zapisie.
Inaczej jazz....To muzyka niepowtarzalna. Temat przewodni – oczywiście – można przedstawić nutowo, ale improwizacji, emocji i instrumentalnej rozmowy muzycznej – nie powtórzy się i nie zapisze na kartce.
Minionej niedzieli byliśmy
świadkami wyjątkowej „dyskusji” muzycznej, a może raczej „wykładu” dźwięków
podczas „Zaduszek jazzowych”. Jarek Śmietana, Ed Schuller
i Jacek Pelc dali wyraz kunsztu muzycznego i najwyższej klasy, podczas
koncertu, który odbył się w kościele Marii Magdaleny w Opocznie na rzecz
renowacji tegoż zabytku.
Miło było doświadczyć przyjemności słuchania mistrzowsko przekazanych dźwięków. Mistrzowsko, bo uczucie zadowolenia udzielało się wykonawcom i słuchaczom.
Dowodem na to jest fakt, iż publiczność stanowiły różne osoby. I nie koniecznie zdeklarowani koneserzy jazzu.
A miejsce, czas, cel? Muzycy sami nie kryli zaskoczenia, gdy dowiedzieli się, że zagrają na... cmentarzu. Ale to było właśnie TO miejsce.
Niepowtarzalny klimat, zapalone świece, zapach modrzewiowego kościółka, unoszące się gdzieś w powietrzu „ memento mori...” i muzyka. Dźwiękami wymalowany obraz jesieni w utworze „Pamiętasz była jesień” i czas Apokalipsy z „wykrzyczaną” modlitwą i chwałą: „(...)Tobie śpiewa żywioł wszelki – bądź pochwalon Boże wielki”. To była muzyczna hipnoza...
Zadziwiające, że półtorej godziny koncertu wielu słuchaczom umknęło niepostrzeżenie. Niewątpliwie to półtorej godziny było kulturalnym wydarzeniem roku. Słuchacze, których większość stanowiła młodzież nie kryli zadowolenia , a ci trochę starsi i... wzruszenia.
Organizatorzy już wpisali „Zaduszki jazzowe” do stałego kalendarza imprez, toteż możemy się spodziewać przynajmniej raz do roku duchowego katharsis.
Dobrze, że do Opoczna znów zawitała Kultura - odrodziła się w „poczekalni zmartwychwstania...”. Czy zatem nie warto byłoby ożywić martwe instytucje kulturalne w naszym mieście?